Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego otaczacie się tymi, a nie innymi kolorami? Podobno ulubionym kolorem osób uzależnionych jest niebieski, a ci, którzy dążą za wszelką cenę do władzy lubią fioletowy. Nie wiem, na jakiej podstawie wyciągnięto takie wnioski, bo wśród osób które znam ta reguła nie znajduje potwierdzenia. Usłyszałam też przynajmniej kilkukrotnie, że moja ulubiona czerń i biel to nie kolory, z czym się absolutnie nie zgadzam.
W czasie porządkowania znalazłam te płótna. Są z czasów, kiedy próbowałam znaleźć połączenia kolorów, z którymi „jest mi po drodze”. Do tej pory tego nie odkryłam. Oprócz bieli i czerni, które porządkują moją rzeczywistość, lubię jeszcze różowy z fioletowym. W podstawówce takich kredek używałam do rysowania śniegu i bałwana, za co obrywałam reprymendę od nauczycielki. A ja tak widziałam śnieg. Na pytanie, jak namalować biały śnieg na białej kartce, usłyszałam, że na niebiesko. Czyżby mój fiolet był bardziej absurdalny od barwy nieba?
Siedząc kiedyś w szpitalnej kawiarni usłyszałam rozmowę przy sąsiednim stoliku. Kobieta powiedziała, że jest w stanie patrzeć na ładny przedmiot, nawet gdy jest w kolorze dla niej nieakceptowalnym. Czyli najpierw zauważała kształt, potem kolor – wywnioskowałam.
Jak jest z Waszym postrzeganiem kolorów? Dlaczego ten a nie inny jest ulubionym? Np. lubię zielony, bo oczy mi odpoczywają. Albo: kiedy mam blisko coś pomarańczowego, dostaję energii do działania. To jak jest z tymi kolorami?