• 0 Items - £0.00
    • Brak produktów w koszyku

Blog

Kilka lat temu Magdalena Dehiles siedziała w pierogarni „Pod Aniołami” na rynku w Mikołowie. Był piękny letni dzień, pierogi były pyszne, a kamienica, w której mieścił się lokal gastronomiczny, nic nie straciła ze swojego wiekowego uroku. Od lat, czyli od przeprowadzki do Londynu, kobieta starała się spędzać w swoim rodzinnym mieście jeden z wakacyjnych miesięcy. Tęskniła za bliskimi, smakami tradycyjnych polskich potraw i znajomą śląską gwarą, rozbrzmiewającą na mikołowskich ulicach, tak inną od multikulturowej londyńskiej kakofonii.

Zaczęła przyglądać się uważniej wnętrzu starego domu i zastanawiać, kiedy go zbudowano i jak długo kamienica stoi w tym miejscu. Kiedy tu mieszkała i przemierzała mikołowskie uliczki nigdy nie myślała o tym, przyjmując, że za jej życia budynek zawsze tu był i pewnie jeszcze wiele lat będzie. Po posiłku udała się do miejskiej biblioteki, by sprawdzić interesujące ją informacje. Wyczytała, że kamienica, w której mieści się pierogarnia, jest jedną z trzech najstarszych w mieście, ocalała po wielkim pożarze w 1724 roku. Dowiedziała się także, że rok 2022 będzie rokiem 800-lecia Mikołowa i grupa mikołowian postanowiła solidnie przygotować się do tego znaczącego święta miasta. Zaczęła zastanawiać się, co ona mogłaby zrobić, by też przyczynić się do tej jakże wspaniałej rocznicy.

Już wtedy miała w planach własną powieść, a Mikołów ma tradycje drukarskie. Te dwie myśli kliknęły i się połączyły – książka o Mikołowie. Ale nie dałaby rady pisać dwóch książek jednocześnie. Wpadła więc na pomysł antologii opowiadań. Ale kogo zaprosić do napisania tekstów? Kilka osób znała, zaproponowała więc im współpracę. Innych jej polecono. Do kilkorga z nich napisała wiadomości na Facebooku. Zebrało się, wraz z pomysłodawczynią, 12 osób gotowych podjąć wyzwanie. Jednocześnie prowadziła z włodarzami miasta rozmowy nad sfinansowaniem i wydrukowaniem książki. Pomysł został przyjęty i projekt zaczął nabierać realnych kształtów. Później była burza mózgów z autorami – każdy z nich chciał napisać tekst na swój indywidualny sposób, a Magdalena z kolei chciała, by każde opowiadanie zawierało jeden wspólny motyw, znaczący dla miasta. Pod dyskusję podano herb miasta i ratusz, ale autorzy je odrzucili. Wielce zasłużony burmistrz Jan Koj też odpadł, bo trzeba by się było ograniczyć do konkretnego, nie tak długiego okresu w 800-letnim istnieniu Mikołowa. W końcu grupa autorska się zgodziła, że najlepszym motywem będzie Stara Apteka, bo to i dużo możliwości do imaginacji, i jej wiekowość pozwala akcję opowiadań osadzić na przestrzeni wieków. Stara Apteka została założona w 1802 roku i w tym samym domu mieści się nieprzerwanie po dziś dzień, a jej dzieje to przede wszystkim historia związanych z nią ludzi.

I tak powstał „Mikołowski kalejdoskop. Antologia opowiadań”, projekt, nad którym Magdalena Dehiles trzymała pieczę przez dwa lata, do którego sama napisała opowiadanie i pomagała pozostałym jedenastu autorom w przybliżaniu historii Mikołowa i jego mieszkańców. Tłumaczyła „ze śląskiego na nasze” lub odwrotnie, borykała się z zawiłościami urzędniczymi, procesem wydawniczym, pilnowaniem terminów oddawania tekstów przez pisarzy i pisarki po kolejnych etapach redakcyjnych i korektorskich. Dwanaście opowiadań, każde z innego przedziału dziejowego miasta, różne fragmenty, napisane przez twórczynie i twórców w ich własnym, indywidualnym stylu, na inny temat, z innymi bohaterami, które łączy jeden wspólny motyw – Stara Apteka. Mikołowska antologia opowiadań to zbiór bardzo różnych tekstów, zarówno pod względem formy, jak i treści. We wszystkich występują miejsca, które istnieją, i ludzie, którzy żyli naprawdę. W niektórych występują bohaterowie fikcyjni, ale osadzeni w charakterystycznych dla ówczesnego miasta realiach. To niezwykła książka, która powstała, by uczcić wyjątkową rocznicę – 800-lecie istnienia miasta.

Wartość tej książki wychodzi ponad jej przedmiotowość. Ba! Wychodzi nawet ponad wartość literacką opowiadań, bo ich różnorodność sprawia, że poszczególnym czytelnikom mogą się spodobać różne fragmenty. W Antologii widzę przede wszystkim więź Magdaleny z ojczyzną i jej rodzinnym miejscem dorastania. Biorąc lekturę do ręki, czuję nostalgię autorki projektu za miejscami znanymi z młodości, za smakami i zapachami, do których często wraca w myślach, podziwiając przez okno swojego londyńskiego mieszkania piękny widok na światową metropolię. Domyślam się drogi, którą przeszła, by być w miejscu, w którym jest teraz, a którą zapewne szła nierzadko w smutku i samotności, bez najbliższych i znajomych, u których w chwilach zwątpienia można znaleźć pocieszenie. Ta książka powstała z tęsknoty, w której wyrażenie „dom” staje się pojęciem względnym i za każdym razem jest tam, gdzie Magdalena właśnie fizycznie się znajduje. To nie tylko pozycja w jej dorobku literackim. To więź, której nie widać i nie można dotknąć, a mimo to jest nie do zerwania.

Magdalena Dehiles zostawiła po sobie piękną spuściznę dla przyszłych pokoleń mikołowian.

 

„Mikołowski kalejdoskop. Antologię opowiadań” mogłam przeczytać dzięki uprzejmości Magdaleny Dehiles, a historię jej powstania poznałam w trakcie spotkania z autorką projektu przy kawie w Tate Modern. Jeżeli źle zapamiętałam jakieś fakty – serdecznie pomysłodawczynię zbioru opowiadań przepraszam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *