• 0 Items - £0.00
    • Brak produktów w koszyku

Blog

Wielu z nas wraz z pierwszymi dniami stycznia wjechało w nowy rok z postanowieniami, w czym ten czas będzie lepszy i wspanialszy. Bo czyż wszyscy nie życzylibyśmy sobie szczęśliwych i najlepszych następnych dwunastu miesięcy? Postanowienia noworoczne są takim samym stałym elementem pejzażu końcówki roku jak życzenia i prezenty. I tak samo nie mają zbyt wiele wspólnego z codziennością. Biorąc pod uwagę statystykę i realia życia, niewiele z tego się ziści. Tak po prostu jest i trzeba to zaakceptować. Wszyscy zakładamy, że zajmiemy się, oprócz codziennych zwykłych obowiązków, jeszcze innymi aktywnościami takimi jak: sport, malarstwo, czytanie książek czy hodowanie pieczarek. Ale nikt z nas nie planuje gorszego samopoczucia, „umierania” na katar i przeziębienie czy innej poważniejszej choroby, która wyłączy nas z życia tu i teraz i przesunie w czasie wszystkie zaplanowane cele. Współczesna cywilizacja nauczyła nas, by zapełniać po brzegi każdą godzinę i być produktywnym. Mieć listę zadań, celów i ciągle do czegoś dążyć. Dorabiać się, Posiadać. Wcisnęła nam kit, że jeśli się bardziej postaramy, douczymy, poświęcimy na coś więcej czasu i uwagi, na pewno wszystkie plany się powiodą. Mało tego, zrobiła z tego całkiem lukratywną gałąź przemysłu w postaci planerów, ścianerów, organizerów i zegarów z opcją włączenia powiadomień, że właśnie pora, żeby coś zjeść, napić się wody czy połknąć suplement diety, bo na ugotowanie sobie pożywnej zimowej zupy brakuje nam czasu w tym odhaczaniu rzeczy do zrobienia.

A gdzie miejsce i czas na życie i jego esencję? Na uważność i czerpanie przyjemności bez wyrzutów sumienia, że znów się czegoś nie zrobiło? Może warto w tym roku zrobić coś odwrotnego i zamiast narzucać sobie kolejne zadania do wykonania, ująć co nieco. Autor wielu wspaniałych bon motów, Warren Buffett radzi, by wypisać na kartce 25 rzeczy, które chcesz od życia w danym roku, zaczynając od pięciu najważniejszych, tzw. priorytetów.  A następnie zakreślić tych pięć, a resztę wykreślić i o nich zapomnieć. Zająć się należy tylko tym, co najważniejsze, bo reszta nie jest na tyle kluczowa, by się nimi zajmować (bo gdyby była, znalazłaby się w pierwszej piątce), ale na tyle istotna, że odciągnie uwagę od realizacji tego, co szczególnie znaczące.

Psychologia wyjaśnia to w ten sposób: to, co sobie postanowisz, zostaje w głowie i zagnieżdża się w podświadomości. Nie od dzisiaj wiadomo, że podświadomość ma wielkie znaczenie i wpływa na nasze postępowanie i decyzje. Umysł ludzki ma tendencję do kończenia raz zaczętych czynności, będzie więc próbował ogarnąć kwestie wszystkich celów i w rezultacie rozproszy twoją uwagę.

W tym miejscu przypomina mi się inny autor, Greg McKeown i jego książka pt. „Esencjonalista”, którą polecam każdemu, kto ma wrażenie, że życie wymknęło mu się spod kontroli i stracił radość z istnienia. Ten bloger i influencer radzi, by przestać wciąż wykonywać zadania, a zamiast tego żyć. Całą treść książki można właściwie streścić w trzech słowach: mniej, ale lepiej. I nie chodzi tu bynajmniej o lenistwo czy próżniactwo, a raczej o świadome niedziałanie, wyskoczenie z pędzącego kołowrotka zadań do wykonania i skupieniu się na robieniu tego, co właściwe we właściwym czasie.

Nużą mnie już i irytują wszystkie narzekania na „brak czasu”. Tym dobrem akurat jesteśmy obdarowani bardzo sprawiedliwie. Każdy z nas ma 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu i 52 tygodnie w roku. Nikt nikomu nie może sprzedać, oddać lub ukraść ani minuty. Problem nie tkwi w jego braku, tylko w zagospodarowaniu, przeznaczeniu na konkretne aktywności, w marnotrawieniu lub skupieniu nad robieniem czegoś bez rozpraszania się. To ode mnie zależy na co przeznaczę swoje godziny. Mówiąc koleżance: „nie mam czasu spotkać się z tobą”, informuję ją, że rozmowa przy kawie czy herbacie nie leży w kręgu moich zainteresowań, bo gdyby była, godzinkę czy dwie potrafiłabym wygospodarować. Wszak moje życie należy do mnie i to ja na szczęście w tej części świata decyduję, co chcę z nim i w nim robić. I może właśnie powiem „nie” umyciu podłogi, prasowaniu czy kolejnej godzinie oglądania mało ważnych kilkusekundowych filmików w mediach społecznościowych, a usiądę z koleżanką przy kawie i porozmawiam o zwykłym codziennym życiu, bo zależy mi na budowaniu więzi społecznych.

Albert Einstein powiedział: „Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić”. Uważnie więc planujmy dany nam przez życie czas i nie pozwólmy by upłynął nam na osiąganiu mało istotnych celów. Zostawmy sobie te najważniejsze. Zróbmy miejsce na siebie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *