• 0 Items - £0.00
    • Brak produktów w koszyku

Blog

Stacja benzynowa. Któraś niedziela w roku, wakacyjna. Ja i oni. Ona szarpiąca się z problemami, on też z bagażem życiowych doświadczeń. Podjeżdżamy na stację benzynową zatankować paliwo. Jestem jej gościem, on dołączył do nas drugiego dnia spotkania. Jedziemy na przejażdżkę nad morze. Siedzę z nimi w samochodzie.
– Popatrz, kochanie, czyż to nie romantyczne? – mówi ona do niego.
Odwracam się w kierunku, w którym patrzy. Młody mężczyzna pochylony nad dużo niższą i wyraźnie drobniejszą młodą blondynką o długich włosach w kwiecistej sukience poprawia pasek przy jej kasku. Po chwili wsiadają na motocykl i odjeżdżają. Czy to było piękne lub romantyczne? Nic niezwykłego. Gdyby nie jej zachwyt, nawet nie spojrzałabym w stronę młodej pary stojącej przy motocyklu. On wysiada i tankuje paliwo do jej samochodu. Wyjmuje pieniądze z portfela. Płaci. Odjeżdżamy.

Wiem, że u niej ostatnio się nie przelewa. To paliwo kupione przez niego pozwoli jej jeździć samochodem do pracy jeszcze przez kilka dni. On też chyba to wie. Może specjalnie usiadł za kierownicą jej samochodu, aby móc go zatankować? Tego nie wiem. Wiem jednak, że wcześniej przy mnie nie było na ten temat rozmowy między nimi. Później też nie. Ani go o to nie prosiła, ani nie podziękowała. To się zdarzyło, ot tak, po prostu.

Gdyby zamiast paliwa kupił jej bukiet, czy uznałaby to za romantyczne? Na kwiaty można patrzeć, uśmiechać się do nich, wąchać je, mimochodem powiedzieć o nich swojej znajomej. Najlepiej takiej, która nie dostaje kwiatów od swojego mężczyzny. I pokazać w telefonie zdjęcie pięknego bukietu, najlepiej czerwonych róż. Mój mężczyzna nie rozumie, co my, kobiety, widzimy w kwiatach i czemu tak nam na nich zależy. Dla niego to abstrakcja. „Po co je kupować i wręczać, skoro nawet nie da się ich zjeść? – pyta mnie często. – Postoją, zwiędną i trafią na śmietnik”. Daje więc słodycze lub książki. Pierwsze i drugie lubię i doceniam, ale do kwiatów też tęsknię. Dlatego dwa razy do roku obchodzimy własny Dzień Kwiatka. Moje urodziny i Dzień Kobiet. To taki nasz kompromis. W minionym Dniu Kobiet pobiegł po kwiaty rano, przed wyjściem do pracy. I po raz pierwszy w tym roku widziałam, że naprawdę chciał to zrobić. Pragnął zobaczyć błysk w moich oczach na ich widok. Kiedy kładł je na poduszce obok mojej głowy, przez ledwo uchylone powieki dostrzegłam, że to jemu błyszczały oczy.
I to błysk w jego oczach sprawił mi przyjemność, a nie kwiaty same w sobie.

Pracując w restauracjach, zauważyłam pewną prawidłowość. Znałam z widzenia sporo par, które regularnie gościliśmy. W tych szczególnych dniach, kiedy kobiety powinny dostać kwiaty, dostawały je. Piękne, ogromne bukiety. Często to właśnie ja je kupowałam. Pan przychodził wcześniej, rezerwował stolik i prosił o kupienie bukietu, określając gatunek, kolor i górną granicę kwoty do zapłacenia. Dopisując cenę kwiatów do rachunku za kolację, miałam wrażenie, że mężczyzna jest z kobietą w jakimś celu. Nie dlatego, że chce po prostu być z nią i tylko z nią. Intuicja podpowiadała mi, że im większy i okazalszy bukiet stawiam na stole pary, tym szybciej zobaczę pana przy tym samym stoliku z inną kobietą. W dziewięciu przypadkach na dziesięć nie myliłam się. Inna atmosfera panowała wokół stolika, gdzie przy wykwintnej kolacji z winem i zapalonymi świecami młodzi mężczyźni oświadczali się swoim damom serca. Zawsze uważnie obserwowałam pary i dziwiłam się w duchu kobietom, że nie domyślają się, co się za chwilę stanie. Zwykle panowie byli poruszeni i zdenerwowani do tego stopnia, że niewiele mogli przełknąć z zamówionych potraw. Podając dyskretnie mężczyznom bukiety czerwonych róż, obserwowałam jednocześnie twarze kobiet. Reakcja pań na widok klękających przed nimi elegancko ubranych mężczyzn z ogromnym bukietem mówiła o wielkim zaskoczeniu i szczęściu, a ja czułam się zaszczycona, że jestem świadkiem momentu, które będą wspominać do końca życia, jakie by to życie później nie było.

Kiedyś byłam świadkiem pięknego zdarzenia u szewca. Nie wiem, jak jest u innych. U mojego stoi lada, a za nią półki z naprawionymi butami. Jak przychodzę z karteczką po odbiór, muszę je sobie wypatrzyć na półce i wskazać moje buty panu, który stoi za ladą. Pan bierze karteczkę ode mnie i sprawdza z karteczką przyklejoną do jednego z butów. Jak się zgadza, to mi je wydaje.
Przyszłam więc odebrać buty. Przede mną w kolejce stał mężczyzna, za nim trzy kobiety. Odbierał buty swojej żony. Pięć par. Wyszukiwał wzrokiem na półkach, a więc wiedział, jak wyglądały. Dwóch par nie mógł wypatrzyć. Zaczął je opisywać szewcowi. Wiedział, czy były z obcasem, czy bez, jakiego były koloru, jakie miały sprzączki, paseczki, ozdóbki, cholewki. Pan szewc wysłuchał opisu i przyniósł je z zaplecza. I w tym momencie wszyscy reżyserzy komedii romantycznych powinni żałować, że nie mieli u tego szewca ustawionej kamery. Kobiety, patrząc na tego mężczyznę, w oczach miały podziw i uwielbienie. Jedna z nich zapytała, czy on kupował te buty swojej żonie. Odpowiedział, że nie. Nawet ich nie przyniósł do naprawy. Po prostu je tylko odbierał, bo akurat dzisiaj był w pobliżu.
Motyle latały w powietrzu. Kobiety odprowadziły go z tym uwielbieniem w oczach do drzwi, a ja pomyślałam, jaka uważność i troska o siebie nawzajem panuje w tym małżeństwie. Bo takiego opisu butów nie można nauczyć się na pamięć. Te buty trzeba za każdym razem widzieć, a przynajmniej zauważyć, w co ta żona jest codziennie ubrana. A jeżeli mężczyzna dostrzega buty, to pewnie ubiór, nastrój i humor też. I widzi, w jakim stanie zmęczenia jego żona wraca z pracy. I wie, co wtedy uczynić lub powiedzieć. I jak sprawić przyjemność żonie, i gdzie pojechać na wakacje, i jakie zrobić zakupy. Bo ci ludzie ze sobą rozmawiają i uczestniczą w swoich sprawach na co dzień. I powodują, że romantyczność im towarzyszy w życiu, a nie jest zapraszana okazjonalnie.

Mam wspaniałych przyjaciół. Lubię ich odwiedzać, bo od progu jestem otaczana opieką. Bezpieczeństwo bywania u nich polega również na tym, że mogę opowiadać o wszystkim, pytać o radę i wyrażać swoje wątpliwości. Zawsze spotykam się ze zrozumieniem. Prowadzę długie wieczorne dysputy z Gabrysią, jej mąż Marek po wymianie kilku zdań na początku, przesiada się trochę dalej od nas i pogrąża w czytaniu czegoś albo oglądaniu telewizji. Gabrysia ma piękną czarną kotkę, a niedawno pojawiła się druga. Historia znalezienia się jej pod ich dachem to dla mnie kolejna romantyczna historia.
Stało u nich w mieszkaniu ogromne, pięknie wyposażone i utrzymane akwarium z rybkami. Zajmował się nimi Marek, ale po kilku latach stracił do tego zajęcia serce. Widać było, że z czasem pojawiło się więcej glonów niż rybek i Gabrysi ten widok nie pasował do wystroju salonu. Ciężko pozbyć się takiego molocha, więc akwarium stało zaniedbane dość długo. W domu oprócz rybek i kota był też pies. Któregoś dnia dowiaduję się, że nie dosyć, iż akwarium-gigant stoi, jak stało, to Gabrysia ma drugiego kota. A niedawno słyszałam, jak narzekała na nadmiar zajęć i obowiązków. Oprócz pracy zawodowej ma jeszcze sporo spraw, bo mąż, rybki, kot, pies i dwoje dzieci wymagają czasu i uwagi. Pewnego dnia, gdy się wściekła i w dosadnych słowach wyraziła swoje zamiary w stosunku do zaniedbanego akwarium i swojego męża niejako z rozpędu, Marek wyszukał gdzieś w Polsce hodowlę kotów rasy maine coon, pojechał, kupił kociaka i wręczył swojej żonie na przeprosiny za swoją opieszałość. Dlaczego właśnie takiego? Bo Gabrysia o takim marzyła i kiedyś w rozmowie ze mną o tym wspomniała.

Jesteśmy karmione w filmach i książkach romantycznymi historiami typu kwiaty, brylanty, kolacje na dachach wieżowców przy świecach (przecież tam bardzo wieje, jak te świece im nie gasną?!), zatrzymywanie samolotu (rejsowego!) na płycie lotniska, aby ukochana nie odleciała na zawsze. A dokoła nas tyle romantycznych historii, że scenarzyści i pisarze mieliby o czym pisać do końca życia. Trzeba tylko dostrzec tę benzynę, buty i kociaka, Drogie Panie.

Felieton pochodzi ze zbioru „Mentalistka”, dostępny w sklepie on-line

https://rozawigeland.com/pl/produkt/mentalistka/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *