Niedawno poczułam, że moje ciało nie nadąża za energią i witalnością umysłu. Planuję w ciągu dnia tyle samo zajęć, ile wykonywałam kiedyś, ale nie jestem w stanie wszystkiego skończyć, bo ciało chce poleżeć, uciąć sobie drzemkę i często około piątej lub szóstej po południu mówi: basta! Na dzisiaj koniec! I nawet doskonała kawa zaparzona w ekspresie nie jest w stanie zmusić ciała do działania. Skończył się pewien etap, zaczyna inny. A ja nie wiem, jak sobie ułożyć teraz plan dnia i nawet nie mam kogo zapytać, bo otaczają mnie ludzie młodsi ode mnie, a ci nieliczni w podobnym wieku często już dawno temu zagrzebali się w domach i planują co najwyżej wizyty u kolejnych lekarzy.
Listopadowa aura jak żadna zmusza do zastanowienia się nad przemijaniem życia. Leżące wszędzie liście, rozwiewane przez wiatr albo gnijące w deszczu, jak co roku, mówią swoim jestestwem, że wszystko co żyje, kiedyś umrze. Zbliża się jesień życia i związane z nią refleksje. Czy to już koniec?
Już nic więcej nie zdołam dokonać, bo ciało słabnie?
Wierna swojej zasadzie, że nigdy się nie poddaję, nawet naturalnemu biegowi rzeczy, chcę dobrze wykorzystać ten etap. Zaprząc do działania doświadczenie życiowe, całą zdobytą wiedzę przeczołganą przez codzienność ludzkiej egzystencji. Nieporozumieniem byłoby konkurowanie z młodymi lub pragnienie stania się kimś na ich podobieństwo. Naraziłabym się co najwyżej na śmieszność. Mam coś, czego oni nie mają: dojrzałość. I zamierzam ją wykorzystać. Jesień to najbogatsza z pór roku, bo obfituje jak żadna inna pora w plony. Nadchodzi więc czas zbierania owoców. A wiadomo, że dojrzałe jest pyszne.
W jesieni życia, człowiek podejmuje głębszą refleksję nad swoją duchowością, a wiadomo, że cywilizacja Zachodu i związana z nią kultura skupia się raczej na panowaniu nad każdym aspektem egzystencji i potrzebie przebadania wraz z racjonalnym wytłumaczeniem wszystkiego, co nas otacza. My, ludzie dojrzali już wiemy, że ani wszystkiego zbadać się nie da, ani wyjaśnić, ani tym bardziej kontrolować. Tajemnice były, są i będą, z największą na czele, tajemnicą życia i chęci przetrwania.
Najbardziej chyba drażnią mnie współczesne próby oceny ludzkiej wydajności w kontekście pracy. To, że nie jestem w stanie dorównać sile fizycznej kogoś młodszego, nie znaczy, że nie mogę pracować mądrzej i wydajniej. Nowych technologii mogę się nauczyć, a doświadczenie płynące z różnych trików zdobytych na przestrzeni lat pozwala mi wykonywać czynności szybciej, sprawniej, bardziej bezpiecznie i dla siebie, i dla otoczenia. Przewidywalność, co może nie wyjść to cecha, która powinna być najwyżej wynagradzana, bo może uchronić od wielu kosztownych błędów.
Jedno jest pewne, nie dam się zepchnąć na margines życia społecznego, bo dopiero w jesieni życia mam zasoby, by pokazać to, czego się nauczyłam i co potrafię.