Ponad dwa lata temu, kiedy pandemia koronawirusa zawładnęła światem, były już premier Boris Johnson zalecił zamknąć przedsiębiorcom wszystkie placówki w Wielkiej Brytanii, sklepy i zakłady pracy, aby ograniczyć kontakt międzyludzki i zatrzymać roznoszenie się choroby. Do pracy przychodzili tylko ci pracownicy, bez których egzystencja społeczeństwa nie miałaby racji bytu. Ludziom, którzy nie mogli wykonywać pracy zdalnie z domu, zostało wypłacone 80% ich pensji (ale nie więcej niż ponad określony limit) z budżetu rządowego. Johnson wiele razy podkreślał w swoich wystąpieniach i rozmowach, że na właścicielach biznesów leży odpowiedzialność i powinni jak najlepiej zatroszczyć się o pracowników, którym nagle, odgórnie, zabroniono robić to, z czego utrzymywali siebie i swoje rodziny.
Tymczasem z różnych stron dochodziły wiadomości o zachowaniu przedsiębiorców. W obliczu strachu, kryzysu i nadchodzących ciężkich czasów z ludzi interesu wychodziło to, co siedziało w nich od zawsze, ukryte do tej pory pod postacią okrągłych miłych słów spreparowanych w działach marketingu i sprzedaży. To zalecenie obnażyło wartości, którymi kierowali się menedżerowie na wszelakiej maści stanowiskach. Ogromna rzesza przedsiębiorców wspierała swoich podwładnych, dzieliła się swoimi działaniami w mediach, pokazując różne rozwiązania w tej niełatwej sytuacji i podpowiadając różne rozwiązania. Wielu właścicieli biznesu było po prostu przyzwoitymi ludźmi i odnalazło się w szybko i diametralnie zmieniającej się rzeczywistości. Ale świat nie jest wyłącznie piękny, dobry i sprawiedliwy. W ogólnokrajowych mediach zawrzało od opinii i głosów oburzenia na przedsiębiorców, którzy nie widzieli niczego dalej niż czubek własnego nosa. Zapowiedziano bojkot marek po ustaniu epidemii. Ludzie w komentarzach odgrażali się, że ich noga nie przekroczy progu w miejscach, gdzie szef nie potrafił zachować się przyzwoicie. Przypomnijmy sobie więc niektóre fakty.
Medialna i gastronomiczna gwiazda, właściciel ponad trzydziestu restauracji w tamtym czasie, którego majątek jest szacowany na 140 milionów funtów, Gordon Ramsey, z dnia na dzień zwolnił swoich 500 pracowników. Po olbrzymiej fali krytyki zdecydował się zapłacić im pensje do
17 kwietni2020 roku, jednak swojej decyzji nie zmienił. Jak wiemy, epidemia się przedłużyła, więc pracownicy zostali bez środków do życia i nie chroniła ich Job Protection Scheme z puli rządowej.
Właściciel sieci pubów i hoteli Wetherspoon, Tim Martin, na początek zapowiedział, że nie wypłaci swoim pracownikom należnym im i wypracowanym w poprzednim miesiącu premii oraz nie zamierzał zapłacić też ani pensa swoim dostawcom, dopóki jego puby znów nie rozpoczną działalności. Pracownicy nie otrzymali również swoich cotygodniowych pensji. W naprędce nagranym filmiku wysłanym do swojej załogi odwoływał się do sumienia, prosił o wyrozumiałość, a jako wyjście z sytuacji, gdy jego etatowcy potrzebowali pieniędzy na życie, zaproponował, aby dorywczo zatrudnili się w Tesco. Pracownicy poszli z tym do mediów i utworzyli apel w sieci. Moi byli koledzy z Wetherspoon zaczęli udostępniać apel do Tima Martina w swoich mediach społecznościowych, stąd więc dowiedziałam się o haniebnym zachowaniu mojego byłego szefa. W momencie, kiedy weszłam na stronę, by zapoznać się z apelem, było ponad 24 tysiące podpisów, a po 10 minutach było już ich ponad 26 tysięcy. Wszystko działo się błyskawicznie. Timem Martinem potrząsnął w końcu ktoś z rządu brytyjskiego, a konkretnie komitet Bussines, Energy and Industrial Strategy. Dopiero po tej interwencji Martin zapewnił swoich ludzi, że tak długo dostaną swoje pieniądze, jak długo rząd będzie je wypłacał.
Szef sieci Britannia Hotels z dnia na dzień zwolnił wszystkich. W tych hotelach niektórzy pracownicy, oprócz tego, że pracowali, to również mieszkali. Niezatrudnionym nie przysługiwało zakwaterowanie, więc wyrzucił ich z pokojów. Gdy nie chcieli z godziny na godzinę opuścić swoich pokojów, wysłał ochroniarzy, a ci odłączyli im prąd. W ten oto sposób wielu pracowników w ciągu jednego dnia zostało i bezrobotnymi, i bezdomnymi. W mediach rozpętało się piekło i szef Britannia Hotels cofnął swoje decyzje. Ale to nie wszystko i nie koniec. Po niedługim czasie w wiadomościach znów zawrzało, ponieważ doszło do kolejnego skandalu. W Wielkiej Brytanii istnieje program pomocowy dla ludzi zagrożonych bezdomnością i bezdomnych polegający na tym, że Counsil umieszcza osoby potrzebujące dachu nad głową w hotelach i płaci za ich pobyt. Takie mieszkanie może być opłacane nawet do dwóch lat. Są oczywiście pewne warunki do spełnienia – mieszkaniec nie może być karany za niektóre przewinienia i musi podjąć jakąś pracę, ale jest to wielka i realna pomoc dla ludzi w potrzebie. W hotelu w Manchesterze należącym do sieci Britannia Hotels tacy ludzie mieszkali. Po wydaniu zalecenia zamknięcia hoteli dla gości, w czasie rosnącej liczby zakażeń i zakazu wychodzenia z domu, szef wyrzucił również beneficjentów, zapominając zupełnie, że właśnie zainkasował od Counsilu 5 milionów funtów za ich pobyt.
Takich szefów było jeszcze kilku. Niechlubną sławą okryły się marki: Traveloge – sieć hoteli, Top Shop i Sport Direct – marki odzieżowe, sieć księgarni Waterstones, sieć agencji nieruchomości Dexters. Do bojkotu olbrzymich sklepów Sport Direct namawiał w ogólnobrytyjskim programie telewizyjnym sam Piers Morgan.
Podobno ludność brytyjska nie zapomina takich wpadek i zachowań i potrafi urządzić właścicielom ich placówek bojkot. Mamy okazję właśnie to sprawdzić. Przejdźmy się po miastach i miasteczkach i zobaczmy, czy któreś z wymienionych miejsc należących do sieci pubów, hoteli czy sklepów przestało istnieć lub świeci pustkami, bo mam wrażenie, że jest wręcz przeciwnie.
Felieton ukazał się po raz pierwszy 1 sierpnia 2022 roku na portalu Polskie Merseyside.