No właśnie, kiedy? Czy dzieje się to w momencie otrzymania dowodu osobistego, odpowiadania przed sądem za własne czyny lub skorzystania z możliwości zagłosowania w wyborach? A może wtedy, kiedy po raz pierwszy ktoś powie do nas: pan/pani? Albo kiedy wyprowadzimy się od rodziców i jesteśmy w stanie sami się utrzymać? Ewentualnie wtedy, kiedy dostajemy zgodę innych ludzi na to, żeby założyć rodzinę i układać samodzielnie swoje życie.
Wiek metrykalny to, owszem, jedna ze składowych dorosłości, tak jak i inne jej aspekty: pozycja zawodowa, możliwość decydowania o sobie czy zarobione pieniądze. Nie znaczy to jednak, że kompetencje emocjonalne i poznawcze zawsze idą w parze z liczbą lat wynikającą z daty urodzenia.
Dla mnie dorosłość zaczęła się wtedy, kiedy zrozumiałam, że za wszystko w życiu trzeba zapłacić. Czasem coś kosztuje dużo emocji i zdrowia. Za niektóre życiowe osiągnięcia płacimy poczuciem winy i wyrzutami sumienia. Niekiedy nasz sukces wystawia rachunek, na którym ceną jest miłość lub przyjaźń. W okolicach dwudziestych piątych urodzin przyszła do mnie myśl – i nie opuściła – że zapłacenie pieniędzmi jest najprostsze.
Dorosłość to stan umysłu, a nie data w metryce urodzenia. Koresponduje z pojęciem dojrzałości zwłaszcza wtedy, gdy osiągamy zdolność do przeżywania intensywnych stanów emocjonalnych. Dojrzały człowiek to taki, który potrafi dopuścić do siebie ból psychiczny i poddać go refleksji, a osiąga to dzięki relacjom międzyludzkim i doświadczeniom z nich wyniesionym. Potrafi stanąć przed koniecznością dokonywania rozróżnień pomiędzy stanami emocjonalnymi, jakie towarzyszą we wszystkich kolejnych stadiach rozwojowych.
Podobno jesteśmy odbiciem kilku osób, z którymi najczęściej się kontaktujemy i z którymi spędzamy najwięcej czasu. Jeżeli z tej perspektywy spojrzymy na swoje dorosłe życie, zobaczymy, że wiele myśli i działań to odbicia ludzi z naszego otoczenia. Zwłaszcza jeżeli spędzamy z nimi dużo czasu lub stają się naszymi wzorami do naśladowania. Tak po prostu musi się dziać i taka jest kolej rzeczy. Nie musi to być takie złe, oczywiście. Otrzymujemy od otaczających nas ludzi wiele dobrego. Jednak aby w pełni się rozwinąć i dojrzeć, musimy wybrać te słowa, takie odczuwanie i postępowanie, które współgrają z nami, i na tym zbudować tożsamość i dorosłość. W ciągu kolejnych lat życia nasiąkaliśmy schematami postępowania. Mamy w sobie impulsywne dziecko, które chciałoby wszystko tu i teraz; wewnętrznego krytyka, który sabotuje pomysły i podaje w wątpliwość wszystko to, co chcemy ogłosić światu, czy moralizatora, który siedzi na ramieniu i szepce: „to nie wypada”. Zwykle wszystkie te części nas mają umocowanie w niekoniecznie dobrym dzieciństwie. Nasze kalki i schematy zachowania mają dużo powiązań z rodzicami, a jeszcze więcej ze środowiskiem, w którym się obracaliśmy: szkołą, sąsiadami i grupą rówieśników, z którymi spędzaliśmy czas.
Na wielu spotkaniach terapeutycznych i w zaciszach psychologicznych gabinetów ludzie często poszukują w sobie wewnętrznego dziecka. Zapewne ma to wartości psychologiczne i byłoby dobrze, gdyby stanowiło tylko jeden z etapów terapii czy porady. Jednak patrząc na współczesnych młodych dorosłych, coraz trudniej przychodzi mi spotkać i rozpoznać zdrowego dorosłego i dojrzałego emocjonalnie człowieka. Chciałabym poobcować z kompletnymi i kompetentnymi osobnikami płci obojga i czerpać przyjemność z ich postrzegania rzeczywistości, reakcji na emocje i ich wyrażania pod wpływem różnych myśli, uczuć i bodźców z zewnątrz. Zamiast radości z obcowania z drugim człowiekiem otrzymuję rozchwianie emocjonalne, impulsywność, zachłanność, brak cierpliwości, egocentryzm i zjawisko działania na szkodę innych oraz czerpania satysfakcji z zemsty za rzeczywiste lub wyimaginowane szkody. Kino, literatura, teatr czy szeroko pojęte media społecznościowe prześcigają się w promowaniu stylu dorosłego niedojrzałego, który jest dorosły tylko z wyglądu, czyli posiada odpowiedni wiek i bagaż życiowych doświadczeń niekoniecznie budujących dojrzałość. A gdyby zamiast szukać w sobie dziecka, poszukalibyśmy tej cząstki, która powiedziałaby w danej sytuacji: „a jak by to było zachować się po dorosłemu?”.
Niech pierwszym krokiem do dojrzałości będzie uświadomienie sobie faktu, że jestem już dorosły i najwyższa pora przyjrzeć się temu, jak postępuję, a w konsekwencji wziąć odpowiedzialność za własne postępowanie bez poszukiwania winnych i bez tarzania się w poczuciu krzywdy. Drugim krokiem powinno być podjęcie trudu samodyscypliny i wysiłku samoregulacji. Dojrzały dorosły doskonale rozumie własne emocje, wie, skąd się biorą, jakie przeżycia za nimi stoją, i doskonale potrafi nad nimi panować – nie dusi ich, nie tłamsi i nie wyraża ich w sposób bierno-agresywny. Dobrym początkiem do zrozumienia tego, co czujemy i dlaczego reagujemy, może być przestudiowanie i zrozumienie Atlasu Emocji, stworzonego na bazie duchowości i nauki. Dalajlama poprosił swojego wieloletniego przyjaciela i znanego naukowca, doktora Paula Ekmana, o stworzenie interaktywnej mapy emocji. Ekman podjął się tego projektu wraz ze swoją córką, Eve Ekman, badaczką emocji i trenerką drugiego pokolenia. Atlas przedstawia to, czego naukowcy nauczyli się podczas psychologicznego badania emocji.
Trzeci krok to nauczenie się rozpoznawania tych myśli, którym dorosły dojrzały może zaufać, i niedopuszczanie sposobów na przeżywanie rzeczywistości narzucanych przez myśli innych osób. Ważne jest odkrycie, że ludzie i ich sposoby przeżywania i załatwiania spraw mają na nas wpływ. Ci wszyscy niedojrzali dorośli potrafią zaszkodzić naszemu zdrowiu i samopoczuciu swym poszukiwaniem i znalezieniem w naszej osobistej przestrzeni miejsca, w którym są tylko oni sami: ich myśli, ich potrzeby, emocje, zajęcia, historie i krzywdy. Do dorosłego świata powinny mieć wstęp osoby, które umieją współdziałać i współpracować, czują empatię i wiedzą, co to pokora i jak zachować się odpowiedzialnie. Potrafią przyznać się, że są na tym świecie zjawiska, których nie rozumieją, i są rzeczy, których nigdy nie będą posiadać. Wiedzą, że nie zawsze mają rację, i potrafią się przyznać do błędu. Ukształtowany psychicznie człowiek potrafi pozbyć się dziecięcych iluzji, że świat jest tylko piękny i wspaniały, a ludzie są wyłącznie dobrzy. Potrafi być optymistą, ale korzysta z tego optymizmu w sposób realny, nie odwołując się do magiczno-życzeniowego myślenia albo samooszukiwania. Potrafi wykrzesać w sobie motywację i nie czeka na polecenia z zewnątrz. To osoba, której zależy na sobie, innych, ale też taka, która rozumie, że wszyscy jesteśmy połączeni ze sobą, z naturą i ze światem. Wie, że nie ma mnie bez ciebie i nie ma nas bez natury. Że wszystko, co się dzieje wokół nas, dzieje się na poważnie. To ktoś, kto wie, że przychodzi pora na wyjście z rozwoju osobistego i wprowadzenie do realnego życia tego, co poznał, przeczytał i czego się nauczył – a przynajmniej tego, co z nim współgra –oraz na zajęcie się rozwojem społecznym.
Wiemy z własnego doświadczenia, że różnie to bywa. Gdy jesteśmy w kiepskiej kondycji lub w okresie przeżywania skrajnych emocji, trudno nam sięgnąć po dojrzały pogląd i zachować się po dorosłemu. Nasz umysł ucieka przed trudnymi sytuacjami. Otaczająca nas rzeczywistość też nie sprzyja, podsuwając nam gotowe, łatwe rozwiązania, kusząc aplikacjami, systemami i medialną papką podawaną na tacy. Ale jeżeli w czasie kilku sytuacji w ciągu dnia, chociaż raz czy dwa, zachowamy się jak dojrzały dorosły, to już będzie świetnie! Dojrzałości uczymy się na każdym etapie swojego życia i nie każdy dociera do miejsca, w którym to poczuje. Warto podążać w kierunku tej wielkiej cnoty, zamiast kręcić się wokół wewnętrznego dziecka, bo w przeciwnym wypadku prędzej czy później kontrolę nad naszym życiem przejmie wewnętrzny bachor, który wzbudza w nas poczucie krzywdy i niezadowolenia oraz bycia niezrozumianym i odrzucanym.
W internecie krąży wiele zabawnych memów. Możemy przeczytać, że: „dorosłość zaczyna się wtedy, gdy zamiast dentysty boisz się rachunku za wizytę” lub „dorosłość zaczyna się wtedy, gdy zaczynasz się identyfikować z Bonifacym”, czyli starszym kocurem z bajki „Przygody kota Filemona”.
Reasumując: dorosłość zaczyna się wtedy, gdy już wiesz, że życie jest ciężkie i zwykle rozczarowuje, ale pomimo tego potrafisz czynić je dobrym z przebłyskami szczęścia.