Codziennie toczymy ze sobą wewnętrzny dialog. Badania dowodzą, że formułujemy około 50 000 myśli dziennie. Przypominamy sobie ludzi i wydarzenia z przeszłości, martwimy się na przyszłość, doprowadzamy do porządku bieżący dzień. Nasz wewnętrzny głos wpływa na to, jak wysoko lub jak nisko się cenimy, jak interpretujemy sytuację, z którą mamy do czynienia i jakie emocje i uczucia wywołują nasze myśli. Każdego dnia dialog z samym sobą wpływa na to, jak wygląda nasze życie.
Kiedy myślę, co ugotować lub co będę robiła jutro, to wszystko jest w porządku. Kiedy myślę, że ugotuję tę zupę z nowego przepisu, którą ostatnio tak chwalili moi domownicy, a jutro pójdę do sklepu i zapytam, na jakim etapie załatwiania jest moja reklamacja, to wywołuję pozytywną emocję i mam poczucie panowania nad swoim życiem. Ale kiedy pomyślę, że muszę stać przy garach i nikt tego nie doceni i znowu w sklepie będą chcieli mnie spławić, więc może lepiej dać sobie spokój z reklamacją, bo i tak nic nie załatwię, to myślę o sobie i swojej sprawczości źle.
Nie twierdzę, że powinnam o sobie myśleć wyłącznie dobrze, bo trochę negatywnych myśli nie zaszkodzi. Jeżeli zapomniałam oddzwonić do kogoś, to robię to najszybciej, jak się da i przepraszam za swoje niedbalstwo. Ale nie myślę o sobie, że jestem do niczego, bo nawet nie pamiętam o obietnicach. Ciągła samokrytyka i zwracanie się do siebie z pogardą jest czymś niewłaściwym i zatruwającym życie. Negatywne dialogi wewnętrzne są okrucieństwem wobec własnej osoby, złośliwościami wyrządzanymi swojej psychice i prowadzą bezpośrednio do tego, że możemy mieć niskie poczucie własnej wartości.
Krytykujemy siebie, zanim inni to zrobią.
Sami w sobie wywołujemy złość, frustrację, niepokój, poczucie krzywdy, przygnębienie i stres. Pozbawiamy się siły do dalszego działania, stawiamy się w roli ofiary, a wszystko to ma przełożenie na trudności w relacjach z ludźmi, postrzeganie nas przez innych, co z kolei przekłada się na trudności z odpoczynkiem, apetytem i snem.
Dialog wewnętrzny prowadzimy zapewne na kilka sposobów. Obnażmy je.
Wydaje się, że wszyscy patrzą nam na ręce i widzą każdy błąd. To nieprawda! Nie jesteśmy pępkami świata i ludzie mają lepsze zajęcia niż ciągłe obserwowanie nas w każdej minucie, i nie zastanawiają się nad naszymi poczynaniami.
Jeżeli chcemy wiedzieć, co myślą inni, to ich o to zapytajmy. Jeżeli widzimy, że ktoś w naszej obecności jest zdenerwowany, to nie zakładajmy z góry, że z naszego powodu. Dopóki ktoś nie zarzuci nam czegoś albo nie wygłosi krytycznej uwagi pod naszym adresem, to nie zakładajmy, że to my coś źle zrobiliśmy. Prawdopodobnie nie.
Zakładamy z góry negatywny wynik. Kupiliśmy coś, co przestało działać po dwóch dniach, ale nie składamy reklamacji i nie domagamy się zwrotu pieniędzy, bo kiedyś w przeszłości składaliśmy reklamację i osoby z personelu starały się udowodnić, że sprzęt przestał działać z naszej winy. Zakładamy więc, że tym razem znowu się nie uda. Może składaliśmy reklamację w nieodpowiedni sposób, może nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości lub nie dotarliśmy do osób decyzyjnych w firmie, bo już pierwsza odmowa nas zraziła. Zakładanie z góry, że negatywny wynik jest nieunikniony, to poddawanie się walkowerem. Jeżeli podejmiemy działania i nie doprowadzą one jednak do pozytywnego rezultatu, będziemy mogli przynajmniej myśleć o sobie dobrze. Zrobiliśmy wszystko to, co mogliśmy.
Na podstawie jednego zdarzenia wyrabiamy sobie osąd na resztę życia. Generalizujemy. Jeden związek nie wyszedł, więc na pewno nie mamy szczęścia do odpowiednich mężczyzn lub kobiet. Popełniliśmy w pracy błąd, więc na pewno nas zwolnią. Dostaliśmy złą ocenę z pierwszego sprawdzianu z matematyki – na pewno nie mamy matematycznych zdolności. Zamiast wyciągnąć wnioski i nie popełniać tych samych pomyłek albo bardziej przyłożyć się do nauki, zatrzaskujemy przed sobą wiele możliwości. Na podstawie jednego potknięcia uważamy, że nie nadajemy się, nie potrafimy, nie będziemy umieli. Często używamy w stosunku do siebie określeń „zawsze”, „nigdy”, „wszyscy”, „nikt”, „na pewno”. Jednak gdybyśmy nie wstali po tym, kiedy upadliśmy na pupę podczas nauki chodzenia, do tej pory byśmy nie chodzili.
Przyklejamy sobie negatywne etykietki, zamiast przeprosić, poprawić i zapomnieć.
Obwiniamy się za to, na co nie mamy wpływu. O! W tym niektórzy są mistrzami! Podważamy sensowność swoich myśli. Zamiast faktów, bierzemy pod uwagę negatywne opinie innych ludzi czy wiadomości medialne. Ale skoro myślimy o czymś pozytywnie, to dlaczego dajemy sobie to odebrać? To nasze odczucia, czemu mielibyśmy się poddać negatywizmom innych? Czy nie lepiej podziękować za opinię i podążać dalej swoim torem myślenia?
Sami pozwalamy, aby docierało do nas tylko to, co negatywne, a później dziwimy się, że źle się czujemy, jesteśmy wyssani z energii, a głowę mamy pełną ciężkich, natrętnie powracających myśli.
Sami sobie fundujemy ciężkie życie. A to jest nasze życie. Innego nie będziemy mieli.