Media podają, że po ogłoszeniu wyników referendum w sprawie Brexitu w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej odnotowano ponad trzy tysiące aktów wrogości wobec imigrantów. W tych trzech tysiącach znalazło się kilka-kilkanaście aktów wobec Polaków. Przynajmniej o tylu napisano w mediach. Dużo to czy mało? Biorąc pod uwagę, że jest nas tutaj co najmniej milion (według moich obserwacji – więcej) nie jest to jakaś porażająca liczba. Ponad wszelką wątpliwość przypuszczam, że takie ataki miały miejsce także wcześniej, bo chuliganów, osób uprzedzonych i zwyczajnych świrów nigdzie nie brakuje. Teraz jest to po prostu bardziej medialne i wpisuje się w różne założenia i tezy dziennikarskie związane z Brexitem.
Największy rozgłos nadano bójce, w wyniku której zmarł jeden Polak. Z ulicznych kamer wynika, że po zamówieniu pizzy wraz z dwójką znajomych wyszedł na zewnątrz, gdzie wdał się w kłótnię z grupą nastolatków. Został uderzony w twarz, przewrócił się i doznał urazu głowy, co przyczyniło się do jego śmierci. Kilka dni później, przed pubem o 3.30 nad ranem zostało pobitych dwóch innych Polaków. Co jakiś czas czytam o jakimś incydencie związanym z naszym rodakiem i zawsze w tle pojawia się późna wieczorna godzina lub noc, pub, kłótnia, inna agresywna grupa najczęściej również imigrantów. Pojawiło się kilka obraźliwych napisów na ścianach polskiej instytucji czy domów zamieszkanych przez rodaków. Kilku naszych rodaków usłyszało od swoich współpracowników, że przyszedł czas na powrót do swojej ojczyzny.