• 0 Items - £0.00
    • Brak produktów w koszyku

Blog

Chociaż węch jest jednym z naszych zmysłów, nie zastanawiamy się nad nim zbyt często. Traktujemy go jako coś mniej istotnego w naszym życiu. Może dopiero ostatnia pandemia uświadomiła tym, którzy go stracili na długi czas w wyniku choroby, jak potrafi utrudnić i upośledzić życie. Znamy słowo „ślepota” i „głuchota”, ale czy ktoś z nas słyszał o słowie „anosmia”?

Każdy z nas pachnie inaczej i poprzez woń skóry możemy odróżnić naszą przynależność narodową. Wiąże się to przede wszystkim z jedzeniem, bo pod każdą szerokością geograficzną rośnie inny zestaw przypraw i produktów. Każdy nasz dom pachnie inaczej, bo to zależy od tego, co się w nim gotuje, jakich preparatów używa do sprzątania, jak często się myjemy i czy mieszkają z nami zwierzęta. Używamy perfum jako jedyni w przyrodzie, by podkreślić lub zamaskować (zależy od intencji) zapach własnego ciała. No, może poza psami tarzającymi się w padlinie. Niektóre opisy zapachów w literaturze zdaja się być dzisiaj już martwymi, nic niemówiącymi zapisami. Młodsi czytelnicy nie wiedzą już jak pachnie terpentyna czy dom ze świeżo wypastowanymi podłogami. Zapachy skłaniają nas do większych zakupów lub pobytu w danym miejscu i wiedzą o tym doskonale właściciele sieci kawiarń, piekarń czy hoteli.

Czucie zapachów jest bardzo istotne dla mojego bezpieczeństwa. Odruchowo wącham produkty przed gotowaniem i jedzenie przed spożyciem. Ratuje mnie to przed zatruciem. Wolę nie mieszkać w dzielnicy, nad którą unosi się zapach marihuany, bo narkotyki zawsze przyciągają kłopoty. Staram się nie jadać w miejscach, w których nie pachnie czystością, bo jeżeli osoby tam pracujące nie dbają o higienę pomieszczeń, to o procedury przy przygotowywaniu jedzenia też mogą się nie zatroszczyć. Kiedy myślę o zapachach, które są szczególne i wyjątkowe, przywołuję te, pobudzają wspomnienia, relaksują i kreują dobre życie. I wcale nie są oczywiste i zrozumiałe dla każdego. Są ważne dla mnie.

  • Zapach świeżo upieczonego chleba. Czuję go jeszcze na ulicy zanim przekroczę próg ulubionej piekarni. Kiedy piekę go w domu, pomieszczenia otula bezpieczeństwo, sytość i spokój.
  • Zapach letniego deszczu, który spadł na rozgrzany asfalt miejski. Nie czuć spalin ani kurzu. Sama świeżość i przyjemna wilgoć. Dlaczego nikt jeszcze nie wpadł na pomysł zamknięcia tej woni w buteleczkach jako odświeżacz do pomieszczeń?
  • Zapach morza, rzeki, oceanu. Mieszanka soli, wody, jodu i glonów. Troszkę ryby dodane do słońca i wiatru. Bajeczna mieszanka, po której moja skóra robi się gładka i delikatna. Żaden kosmetyk nigdy tak nie zadziałał.
  • Zapach nowej książki lub czasopisma kartkowanych zaraz po zakupie. Niby w farbie drukarskiej i papierze nie ma nic specjalnego. Dlaczego więc tylu ludzi tak uwielbia ten? Czy to pachną chemikalia czy obietnica przeniesienia do równoległego świata zaklętego w czarnych literkach na białym tle?
  • Zapach siana zwożonego latem do stodoły. Wart każdego zadrapania na nogach, każdego bąbla na dłoniach i każdego kawałka skóry spalonego przez słońce.
  • Zapach gotowanego w domu obiadu. „Co to za dom, w którym nie pachnie obiadem” – powiedział kiedyś mój jedenastoletni wówczas syn po powrocie ze szkoły pociągając nosem zaraz po zrzuceniu plecaka z ramion. Kotlety zostały „z wczoraj”, frytki miałam wrzucić do frytkownicy, a jako surówkę zaserwować sałatkę z zielonych pomidorów zrobioną w lecie i zamkniętą w słoiczku na takie właśnie okazje. Ale to zdanie powtarzam sobie do dzisiaj gotując od czasu do czasu. Bo dom, w którym nie pachnie obiadem jest tylko miejscem do spania, a nie domem.
  • Zapach główek moich dzieci. To właśnie ten zapach, którego już nigdy nie poczuję. Dzieci wydoroślały, następnych mieć nie będę. Ale nigdy tych zapachów nie zapomnę.
  • Zapach koniaku wydzielający się z ogrzewanego dłonią kieliszka. Kiedyś wyobrażałam sobie, że tak musi pachnieć Londyn i Paryż.
  • Zapach świeżo mielonej lub parzonej kawy. Zapowiedź celebracji chwili lub zastrzyku energii – w zależności od potrzeb.

 

Niektóre z nich czuję często. Niektórych z nich nie poczuję już nigdy, ale doskonale je pamiętam.

A twoje? Jakie zapachy sprawiają, że na twarz wpływa uśmiech a ramiona się prostują?

Felieton ukazał się po raz pierwszy 1 czerwca 2022 roku na portalu Polskie Merseyside.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *