Wiele jest badań na temat miłości, bliskości i związków. Blisko 60 procent ludzi uznaje, że zaraz po zdrowiu najważniejsza jest bliskość ukochanych osób. Co jakoś nie przeszkadza by liczba jednoosobowych gospodarstw domowych miała tendencję wzrostową. Mamy zatem coraz więcej singli, również w dojrzałym wieku. Czy oni poszukują partnerów tak samo jak robili to 20 czy 30 lat wcześniej? Oni już wiedzą, że miłosne uniesienia i czułe patrzenie w oczy to za mało, by stworzyć związek i nie łudzą się, że wielka miłość oznacza bycie ze sobą do grobowej deski. Wzrastają wymagania, piętrzą się oczekiwania. Znają swoją wartość. Rozglądają się za kimś, z kim będą dzielić nie tylko stół i łoże, ale również poglądy i plany na przyszłość. Chcą zachować także część swojej autonomii, mieć czas i przestrzeń na własne hobby, zainteresowania i rozwój. Po prostu wiedzą, czego chcą, a z pewnością wiedzą, czego nie chcą. Późne związki mają na pewno jedną niepodważalną zaletę. Partnerzy już nic nie muszą, za to sporo mogą i jeszcze więcej wolno im chcieć. I nikt nie zada pytania przy wigilijnym stole: „A kiedy będą dzieci?”
Problem nie tkwi w tym, czy warto znów się zakochać, tylko gdzie szukać tego kogoś? Z pomocą przychodzi znowu badanie, tym razem przeprowadzone przez serwis randkowy, które wykazało, że chociaż często w pierwszej kolejności poszukiwawcze działania kierowane są do internetu, to dojrzali ludzie wiedzą, że znajomości lepiej zawierać poprzez rodzinę i znajomych. Takie po prostu lepiej rokują. Myślę, że niebagatelny wpływ ma tutaj sprawnie działający wywiad szeptany. Nawet gdy przedstawiająca się z jak najlepszej strony osoba coś zatai albo minie się z prawdą, znajomi szybko zweryfikują opowieści i naświetlą odpowiednio, jak się sprawy mają. A na portalach matrymonialnych nietrudno fałszywe zdjęcia i profile.
Niełatwo znaleźć kogoś do wspólnego bycia razem, jeżeli ludzie gotowi na nowy związek poruszają się tylko na osi praca-dom. Firmowe znajomości niosą też niebezpieczeństwo, że jak coś pójdzie nie po ich myśli, to mogą się narazić na codzienne spotykanie osoby, z którą nie łączą zgodne poglądy czy akceptowalne cechy. Może być niezręcznie. Po co więc narażać się na ewentualną zmianę pracy. Trzeba dać sobie szanse i bywać w miejscach, gdzie można spotkać kogoś o podobnym światopoglądzie. Jeżeli ktoś szuka pani do dyskusji o stoicyzmie czy dziewiętnastowiecznej literaturze francuskiej nie powinien rozglądać się po pubie w piątkowy wieczór, a kobieta szukająca kogoś do wyremontowania domku i spędzania letnich wieczorów przy grillu w ogródku raczej nie znajdzie partnera na wernisażu późnych prac Pollocka. W pubie też zresztą nie.
Dojrzali ludzie poszukujący miłości są zwykle bardziej otwarci, ale też czujni i krytyczni. Wiedzą, jakie wypowiedziane frazy czy zachowania zapalają czerwone lampki w głowie. Nie napinają się, że ona musi być piękna, mądra i bogata a on inteligentny, silny i opiekuńczy. Bagaż doświadczeń, historia zranień i rozczarowań skutecznie zrywają z oczu okulary idealizmu. Są bardziej wyrozumiali, spokojniejsi, większą wagę przykładają do przyjaźni niż seksu. Szybciej podejmują decyzje, bo czują upływający czas i nie chcą go tracić na czekanie. Wiedzą, że „porozumienia dusz” można się nauczyć.
Decydując się na budowę związku, zawsze podejmuje się pewne ryzyko, ale miłość dojrzała niesie z sobą o wiele mniej problemów niż młodzieńcze uczucie. Relacje w późniejszym wieku mają tę zaletę, że mogą być bliskie, a jednocześnie luźne. Nawet nie trzeba razem mieszkać, można się tylko spotykać.
Roma Ligocka, polska pisarka powiedziała: „Powiadają, że starość nie chroni przed miłością, ale miłość chroni przed starością”. Może miała rację?