• 0 Items - £0.00
    • No products in the cart.

Blog

Kiedy mówimy: „duże miasto”, widzimy w wyobraźni wysokie budynki, rozległą zabudowaną domami mieszkalnymi przestrzeń, krzyżujące się szerokie ulice i małe uliczki z siecią komunikacyjną w postaci autobusów, taksówek i pociągów. Słyszymy charakterystyczny szum-huk z wybijającymi się na pierwszy plan sygnałami karetek i wozów policyjnych. Może jeszcze nasza imaginacja oprze się na zielonych parkach czy błękicie lub szarości wody przepływającej rzeki lub innego wodnego akwenu. Czy to wszystko?

A ludzie? To wszystko użytkuje ogromna liczba ludzkich istnień. W dzień i w nocy biegają, wypełniają przestrzeń swoimi emocjami, jeżdżą, pracują, odpoczywają, chorują, rozmnażają się i umierają mieszkańcy terenu, który wzięli w swoje posiadanie.

Craig Taylor podczas kilkuletnich pobytów w Nowym Jorku i Londynie napisał dwie książki: „Nowojorczycy. Miasto i ludzie” oraz „Londyńczycy. Miasto i ludzie”. Z przyjemnością zanurzyłam się w rozmowy autora z różnymi osobami zamieszkującymi te dwie światowe metropolie. To nie tylko wywiady, ale także ich opowieści, relacje z towarzyszenia podczas całego dnia w pracy, drobne dygresje i pogawędki. Kolaż ludzkich głosów i osobowości. Chciałam porównać odczucia londyńczyków ze swoimi po zetknięciu się z tym miastem oraz dowiedzieć się czegoś o Nowym Jorku z bliższej, bo ludzkiej perspektywy przed planowaną wizytą za oceanem. I chyba nie wiem wiele więcej niż przed lekturą, bo nie sposób opisać tych miast jednoznacznie.

Każdy z rozmówców ma swoją historię. Każdego miasto doświadczyło w inny sposób: uszczęśliwiło, pochłonęło, dało nadzieję, skrzywdziło, zepchnęło na margines życia społecznego lub wyniosło na jego szczyty. Te książki to opowieść o ludziach, którzy te miasta stworzyli, ale i o mieście, które stworzyło ich. To przeplatające się nawzajem relacje i historie z każdej warstwy społecznej, wielu profesji, zarówno osób urodzonych w Londynie czy Nowym Jorku, jak i przybyszów z tych samych krajów i spoza jego granic. Ludzkie losy pokazane z perspektywy ogromnego miasta, ale opisujące przede wszystkich samych ludzi, ich przekonania polityczne, pragnienia i marzenia, religie i niewiarę, podejście do świata i innych mieszkańców, a także, nad czym chyba najdłużej i najwnikliwiej zatrzymywałam się, niuanse i sekrety wykonywanych zawodów.

To nie są książki to przeczytania „na raz”, raczej do smakowania, refleksji i towarzyszenia opisywanym ludziom po kolei, po trochu. To idealne kawałki do czytania podczas przerwy w pracy lub przy porannej kawie. Więcej zostało mi w pamięci z „Londyńczyków”. Może dlatego, że znałam sporo miejsc z relacji ludzi, nazwy były mi bliskie i miałam okazję poznać energię tego miasta. W Nowym Jorku nie byłam, więc trudno było mi się w jakikolwiek sposób utożsamić z tym miastem. Z każdej z tych książek wzięłam dla siebie po jednym cytacie:

O Nowym Jorku i mieszkających w nim milionerach z perspektywy osobistego asystenta: „Nowy Jork jest dla takich osób świetnym miejscem do życia. Tutaj każdemu wolno pławić się w swoich neurozach.”

O Londyńczykach z perspektywy urzędnika biura urbanistyki: „Jeśli coś nas interesuje, zawsze wolimy to obgadać z kimś zaufanym twarzą w twarz. (…) Można to różnie nazywać: rozmową, dyskusją, ale ja lubię słowo ‘pogaduchy’, bo ono sugeruje, że padają różne rzeczy, których nie można się dowiedzieć w żaden inny sposób.”

Jeżeli lubisz książki utkane z różnych kolorów, niejednolitych struktur i nieoczywistych wrażeń, to jest to lektura dla ciebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *