O życiu kobiet z islamskich krajów dowiadywałam się do tej pory z książek, artykułów, kilku filmów fabularnych, kilku reportaży. Z tych wszystkich przekazów wyłaniały się kobiety, które za nieprzestrzeganie ustanowionych dla nich reguł i zasad są bite, ukamieniowywane czy oblewane kwasem. Kobiety, które o niczym same nie stanowią, są chodzącymi inkubatorami. Bezwolne, o wypranych mózgach, zastraszone, zniewolone, będące własnością swoich ojców, mężów i braci.
Kwiecień 2012. Czekam na windę w szpitalu uniwersyteckim w Łodzi. Za mną ustawia się około dziesięcioosobowa grupa młodzieży różnej narodowości. Z czegoś się śmieją, o czymś dyskutują po angielsku. Przyglądam się im z zaciekawieniem. Jest wśród nich jeden czarny chłopak i jeden skośnooki. Zauważam też dwie dziewczyny, które pomimo bardzo ciepłego dnia mają na głowie zamotane jakieś chusty. Poza tymi chustami zwykłe dżinsy, bluzy, adidasy, plecaki. Kiedy jestem już u córki na oddziale, opowiadam jej o swoich egzotycznych współpasażerach z windy. Córka wie doskonale o kogo chodzi. To studenci medycyny, którzy towarzyszą pani profesor podczas obchodu, badają i oglądają objawy choroby. A te dziewczyny w chustach to muzułmanki z jakiegoś islamskiego kraju. Zastanawiałam się wtedy, widząc je za każdym razem na oddziale, czy muszą w Polsce nosić te hidżazy, czy ktoś im każe? Nie wyglądały na jakieś zastraszone – ot, zwykłe młode dziewczyny. A właściwie nie, nie takie zwykłe. Biła od nich jakaś… duma.
Continue reading